wtorek, 18 marca 2014

nowa ja


Fryzjerzy obiecują nam "nowe ja". Włosy obcina każdy. Kobieta, mężczyzna, nastolatek i nastolatka, straszy pan i przesłodka dwulatka. Przychodzimy do nich zmęczone nudnym wyglądem, zestresowani przed pierwszą randką z "tą jedyną". Zmuszeni przez mamę czy po prostu na comiesięczne strzyżenie. W przypadku mężczyzn sprawa jest prosta.
- Dzień dobry, na krótko poproszę - to zwykle wystarczy, ponieważ nasz fryzjer/fryzjerka doskonale rozumie, o jakie obcięcie chodzi.
Jest też scenariusz z bardziej wymagającym panem:
- Prosiłbym przód zostawić dłuższy, boki przykrócić - i tu oczywiście nasz niezastąpiony fachowiec doskonale rozumie klienta.
Schody niestety zaczynają się, kiedy do salonu fryzjerskiego przychodzi kobieta. Kobiety otóż mają wymagania. Kreują one w swoich wyobraźniach obraz idealnej fryzury. Fryzury, która olśni wszystkich. Nie chodzi już tylko o zwykłe podcięcie zniszczonych końcówek czy skrócenie przeszkadzającej grzywki. O nie! Tu zaczyna się rywalizacja. Przecież wszyscy zwrócą uwagę na nową fryzurę, nowy kolor włosów. Obciąć kobietę tak, aby była zadowolona, to nie lada wyzwanie!
Ale wróćmy, do głównej myśli. Fryzjerzy obiecują nam "nowe ja". Mamy nadzieję, że zamieni nawet najbrzydsze kaczątko w przepięknego łabędzia. Tak więc umawiam się na konkretną wizytę, przychodzę do salonu i oczekuję na swoją kolej. Zostaję wywołana, siadam na fotelu, wybieram nowy kolor i zaczyna się farbowanie. Zajmuje się tym właścicielka. W niewiarygodnym tempie wykonuje czynności, których ja na pewno nie potrafię. Odczekuję określony czas i przenoszę się na fotel z umywalką. Młoda fryzjerka zaczyna myć moje włosy. Przepiękne zapachy drogich szamponów wypełniają pomieszczenie. Zastanawia mnie fakt, z jaką dbałością myte są moje włosy. Świetny trik, już dla samego mycia mogłabym odwiedzać ten salon codziennie. Praktycznie zasypiam, niestety przyjemność się kończy. Czas wysuszyć i obciąć włosy. Znowu przejmuje mnie właścicielka. Ustalamy długość. Planowane ścięcie 3 centymetrów zamienia się w 10. Ponownie z niebywałą szybkością wykonuje zabieg skrócenia moich włosów. Zdarzy jej się mnie szarpnąc, ale niestety, dla pięknych włosów trzeba cierpieć! Na koniec wszystko modeluje, nakłada miliony pachnących specyfików i voila! Moje nowe oblicze. Koniec ery brzydkiego kaczątka! To dziwne, ale w nowych włosach czuję się pewniejsza. Przeglądam się w lustrach, inne kobiety chwalą fryzurę, kolor. Wtedy pada zdanie "Zaraz panią podliczę". No tak, myślę sobie. Chciałaś masz, ale nie martw się, nie będzie aż tak źle! Przecież to tylko podcięcie..."Wyszła równa stówa" uśmiecha się fryzjerka. Ledwo się powstrzymuję, żeby nie zaklnąć. Sto złotych?! Ale za co? W myślach sumuje, wykonane zabiegi. Lekko wytrącona z równowagi płacę, wychodzę. Efekt zamierzony jednak jest, więc już po chwili przestaję myśleć o kwocie. Wyglądam pięknie, pewnie siebie. No kobieta spełniona! Ja i moja fryzura, przyjaźń na całe życie! Kroczę ulicami dumnie. Czuję się tak, jakby żadna porażka nie wchodziła w grę. Reszta dnia również jest udana. Znajomi komplementują zmianę, znajome proszą o namiary na salon. Czego więcej chcieć?
I wtedy budzę się rano. Muszę umyć głowę, ponieważ włosy śmierdzą dymem papierosowym. Nie potrafię już powtórzyć przyjemności fryzjerskiego mycia. Suszę włosy, ale nie potrafię ich ułożyć tak, jak fryzjerka. W porannym świetle nowy kolor nie wygląda już tak samo. Tak naprawdę, to w ogóle mi się nie podoba. Włosy jakoś dziwnie sterczą. Są dużo krótsze. Przybita przyglądam się sobie w lustrze. Prysł czar fryzjerskiej magii. Moja przyjaźń z fryzurą skończyła się w chwili umycia. Nie posiadam magicznych specyfików, które nałożyła mi właścicielka salonu. Nie mam jej umiejętności i wiedzy. Próbuję coś poradzić, ale nie wiele potrafię. Stoję w zwykłej koszulce, zwykłych spodniach, wyglądam zwyczajnie. Obiecuję sobie, że następnym razem kupie farbę za 20 złotych i zrobię wszystko sama. O tak! Dokładnie tak zrobię. Ta myśl podnosi mnie na duchu. Postanawiam kupić sobie nowy ciuch. Niestety, już nie mogę. Przecież 100 złotych zostawiłam u fryzjera.






wtorek, 11 marca 2014

Problemy

Nigdy nie próbowałam prowadzić bloga. Fakt, że jest to moje zadanie na studiach strasznie mnie frustruje. 
Tak wiem, pierwszy wpis nie o tym być powinien. Ale właśnie ta kwestia rodzi najwięcej problemów. Mianowicie, trudności z wybraniem jednego tematu uzmysłowiły mi deficyt zainteresowań. Okazało się, że niczego nie potrafię doprowadzić do końca! I to właśnie będzie jednym z poruszanych tu tematów - "w poszukiwaniu inspiracji". Będę starała się raz w tygodniu próbować jednej nowej rzeczy i decydować czy mi się podobała, czy mnie zainteresowała i czy - przede wszystkim - z czystym sumieniem mogę polecić ją innym. 
Kolejnym poruszanym tematem będzie "kobiece spojrzenie na męski świat". Koledzy mówią, że mam męski styl komunikowania, może powinnam więc zatytułować ten dział "moje spojrzenie na męski świat" ? Okaże się z czasem.
Jak na razie to tyle. Inspiracjo - nadchodzę! ;)